Co wspólnego ma 21 tysięcy
zachorowań na Odrę w krajach Europejskiego Regionu WHO[1], katastrofa
rakiety zbudowanej samodzielnie przez 61-latka z USA oraz ukrywana przez
niemiecko-watykański spisek prawdziwa historia Polski? Wszystkie te osobliwe
historie mają swoje źródło w kryzysie zaufania, który wyraźnie widać w raporcie
„2018 Edelman Trust Barometer”.
Według tegorocznej, trzeciej
już edycji raportu, na świecie można w tej chwili mówić o kryzysie zaufania do
instytucji publicznych i autorytetów. Szczególnie widoczny jest on w USA, gdzie
odnotowano największy spadek wskaźnika w skali rok do roku. Obecnie obywatele
USA najmniej ufają swoim instytucjom publicznym (wskaźnik na poziomie 45
punktów), mniej nawet niż Rosjanie (47), mieszkańcy RPA (45) czy Polacy (48).
Na drugim biegunie zaufania
znajdują się Chiny ze wskaźnikiem na poziomie 83 punktów. Czoło rankingu
okupują także Indonezja (81), Indie (77) czy Zjednoczone Emiraty Arabskie (76).
Już z pobieżnej analizy tego wskaźnika wynika, że poziom zaufania nie jest
powiązany z zamożnością czy rozwojem społecznym danego kraju. Trudno jest
porównywać sytuację życiową mieszkańca Indii oraz Zjednoczonych Emiratów
Arabskich, obaj jednak niemal równie mocno wierzą w instytucje w swoim kraju.
Podobną paralelę można zbudować między mieszkańcem RPA oraz USA, choć stopa
życiowa w tych krajach i wyzwania przed jakimi stają są diametralnie różne[2].
Obecne czasy są wyjątkowe pod
względem erozji zaufania oraz możliwości budowania alternatywnych narracji.
Paradoksalnie internet, który swoje źródło ma jako akademicka sieć naukowa,
której celem było przyspieszenie dostępu do wiedzy oraz wymiany informacji, w
tej chwili jest najważniejszym narzędziem ludzi i grup, które chcą zakłamać
fakty i ukryć wiedzę.
Temat jest na tyle poważny, że
podniesiono go podczas World Economic Forum w szwajcarskim Davos[3].
– Zaufanie jest naszą
najwyższą wartością i jeśli cokolwiek je narusza, mamy poważny problem – mówił
Marc R. Benioff, CEO firmy Salesforce, która sprzedaje systemy do
automatyzowania marketingu. Do tablicy wezwano również Google, Amazon oraz WPP,
jedną z największych firm reklamowych w Wielkiej Brytanii. Ich obecność nie
była przypadkowa.
Badania Pew Research Center
wskazało, że w 2017 roku 67 procent amerykanów postrzegało media
społecznościowe jako jedno z głównych źródeł informacji na temat wydarzeń na
świecie. Do regularnego pozyskiwania informacji z ulubionego portalu
społecznościowego przyznało się również 74 proc. użytkowników Twittera i 32
proc. ludzi korzystających z Youtube[4].
Jednocześnie wszystkie te serwisy,
w szczególności Facebook, nie chcą lub nie mają interesu w weryfikacji
informacji pojawiających się w portalu – liczy się klikalność, zasięg i
zbudowane zaangażowanie, a nie rzetelność czy prawdziwość newsów. Równocześnie
Facebook dba o dobrostan swoich użytkowników usuwając treści, które mogłyby być
szokujące. W rezultacie na Facebooku np. swobodnie rozchodzą się publikacje spiskowych
teorii dziejów, a platforma blokuje słynne zdjęcie nagiej, wietnamskiej
dziewczynki uciekającej przed napalmem, które wygrało nagrodę Pulitzera[5]. Powodem
cenzury było, oczywiście, pokazywanie nagości.
Naiwnością byłoby jednak
winienie jedynie gigantów technologicznych i internetu za erozję światowego
zaufania. Nie mniej winni są w tym przypadku ludzie stojący w jawnej opozycji
wobec nauki czy innych mniej lub trudniej weryfikowalnych teorii. Swoje „prawdy”
głoszą z różnych pobudek, a w tej chwili technologia pozwala przedstawicielom
alternatywnych narracji na budowanie równorzędnego dialogu z przedstawicielami
oficjalnej nauki oraz instytucji rządowych. Odpowiednio utalentowani
marketingowcy społeczni są w stanie te tezy sprzedać w sposób równie
wiarygodny, jak tradycyjne media. W dobie platform self-publishingowych wydanie
książki nie jest dowodem posiadania kompetencji.
Spadające zaufanie społeczne
wyraźnie wskazywane w raporcie Edelmana można porównać do lansowanej jeszcze
kilka lat temu idei dziennikarstwa obywatelskiego. Teoretycznie człowiek, który
jest na miejscu wypadku i może natychmiast przygotować relację jest znacznie
bardziej wiarygodny niż dziennikarz, który zdarzenia musi odtwarzać.
W praktyce jednak szybkość
konsumowania informacji przestała umożliwiać ich selekcję. Co więcej, internet
przyjął model działania mediów masowych, bijąc się o uwagę odbiorców
krzykliwymi nagłówkami i poszukiwaniem sensacji. Efektem jest przekonanie, że
wszyscy wokół kłamią, a „prawdę” posiada ten, kto najgłośniej krzyczy. Na
przykład zwolennik płaskiej ziemi, który nawet zbudował rakietę, by udowodnić
wszystkim, ze NASA kłamie[6], by na
samym końcu malowniczo się rozbić.
Nowy,
Wspaniały Internet – anatomia bańki filtrującej
http://attentionmarketing.pl/news/nowy-wspanialy-internet-anatomia-banki-filtrujacej
Internetowy
renesans długonogich kłamstw, jeszce raz o fake newsach
http://attentionmarketing.pl/news/internetowy-renesans-dlugonogich-klamstw-jeszce-raz-o-fake-newsach
Skąd
Polacy czerpią informacje o wydarzeniach w kraju i na świecie? – raport z badań
[1] https://choroby-zakazne.mp.pl/aktualnosci/181979,powrot-odry-w-europie-stal-sie-faktem
[2] https://www.edelman.com/news-awards/2018-edelman-trust-barometer-reveals-record-breaking-drop-trust-in-the-us
[3] https://www.weforum.org/press/2018/01/fourth-industrial-revolution-creating-crisis-of-trust-more-regulation-inevitable/
[4] https://techcrunch.com/2017/09/09/even-more-us-adults-now-getting-news-from-social-media-says-pew/
[5] https://www.nytimes.com/2016/09/10/technology/facebook-vietnam-war-photo-nudity.html
[6] http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,23189535,chce-udowodnic-wszystkim-ze-ziemia-jest-plaska.html#Z_Czolka3Img